wtorek, sierpnia 30, 2005

Who's Afraid of Virginia Woolf? 



Who's Afraid of Virginia Woolf? (1966) - well... everybody?

Absolutny klasyk. Wspaniała sztuka Edward'a Albee'go w mistrzowskim wykonaniu Elizabeth Taylor i Richard'a Burton'a. W żadnym z filmów tej pary ich role, moim zdaniem, nie były tak przejmujące i tak wspaniałe technicznie zarazem.



Martha: "I actualy fell for him.. it... that... ... there..."
George: "Martha is a romantinc in heart heh"
Martha: "Hell I am"

Nowo zatrudniony 28 letni wykładowca wraz z żoną pijani znajdują się w środku żenującej gry dwojga jeszcze bardziej pijanych małżonków w średnim wieku.

On - Richard Burton jest w katedrze Historii (ale nią nie kieruje), ona - Elizabeth Taylor jest córką "Staruszka" - rektora uczelni. Oboje uwikłani w wieloletni konflikt niespełnionych nadziei, wygórowanych ambicji i zmarnowanego życia.



Konflikt za konfliktem. Wybuchają z niesamowitą siłą w każdej scenie. Ona - energiczna, wyrachowana nie przepuści żadnej okazji do ataku. Jej pasja to wrzask i alkohol. On - zimny, milczący, zmęczony cynik gdy wybucha w jego oku pojawia sie dowcipny ognik szaleństwa.

Osią konfliktu okazuje się być szesnastoletni syn, który po licznych ucieczkach z domu nie pojawia się w nim w swoje urodziny. Dlaczego? Czy rozwiązaniem wieloletniego konfliktu okaże się jego śmierć?



Niesamowity kunszt aktorski daje się szczególnie zauważyć w bardzo długich ujęciach, w których kalejdoskop uczuć tak intensywnych nie pozwala oglądającemu na moment wytchnienia.

Kto się boi Wirginii Woolf to wspaniała przeciwwaga zarówno dla wszystkich Pamiętników Bridget Jones jak i dla romantycznych Rzymskich Wakacji. To samotność dwojga ludzi związanych węzłem małżeńskim i społecznym. Węzłem czasu przez, który niosą ocukrzone kłamstwami, alkoholem pełne goryczy największe brzemie swojego związku.


Bezsprzecznie jeden z najlepszych filmów jakie widziałem.

poniedziałek, sierpnia 22, 2005

The good the bad and the ugly 



The good the bad and the ugly (1966) - interes między czarnym i białym

Blondie: "You see in this world there's two kinds of people my friend. Those with loaded guns and those who dig... You dig."

Dobry, zły i brzydki to ostatni ze słynnej trylogii dolarów nakręconej przez Sergio Leone stanowiącej przełom w czarno białym świecie westernu. Po raz pierwszy bohater potrafił strzelić przeciwnikowi w plecy bez zastanawiania się nad moralnymi konsekwencjami płynącymi z tego faktu dla widza w kinie ;)

Nieskazitelnego John'a Wayne'a w walce o dobro ograbionych przez bandziorów osadników - soli ziemi, zastąpił nieokreślony moralnie przebiegły cynik, który nie tylko dba wyłącznie o własną skórę, ale na dodatek potrafi uśmiechać się (całkiem ładnie) strzelając do zaskoczonego przeciwnika.



Sergio Leone: "Do roli bezimiennego w trylogii dolarów chciałem James'a Coburn'a, ale był zbyt drogi. Clinta dostałem za 15 tysięcy. O całe dziesięć mniej!"

Wspaniały duet Blondie - Clint Eastwood, oraz Tuco Ramirez w tej roli kapitalny Eli Wallach (Skłóceni z życiem) to dowcipny, milczący i przebiegły bezimienny biały łowca nagród poszukujący 200 tyś. dolarów w złocie do spółki z dwulicowym, nieprzewidywalnym, chaotycznym, impulsywnym i prostolinijnym latynoskim bandziorem.



Tuco: "I'll get dressed, I'll kill 'em and I'll be right back."

Poszukiwanie ukrytego skarbu brygady kawalerii w czasie wojny secesyjnej obfituje w nieoczekiwane zwroty akcji i wiele zabawnych pojedynków rewolwerowców jak ten w łazience (powyżej).



Ale gdzie ten trzeci?

To chyba najlepsza rola w westernie z udziałem Lee Van Cleef'a. Wyrachowany zabójca jest jedyną naprawdę czarną postacią w tym filmie. Przeciw niemu podświadomie działa zabawny duet wiercipięty i cynika.




Scena pojedynku trzech tytułowych bohaterów na cmentarzu gdzie ukryty jest skarb przeszła do klasyki gatunku. Wspaniała reżyseria, niekonwencjonalne motywy w muzyce Enio Moricone, przełomowa, wyśmienita fabuła i wspaniała gra aktorów to wszystko tworzy niepowtarzalną atmosferę najlepszego filmu z gatunku Western.

czwartek, sierpnia 18, 2005

Trio de BelleVille 



Trio de BelleVille (2003) - świetna kreska, świetna animacja.

Przede wszystkim wspaniałe postacie charakterystyczne. Kto był we Francji bez trudu rozpozna typy urody zarówno kobiet jak i mężczyzn. Fabuła raczej senna w porównaniu do kina akcji dla najmłodszych produkcji Pixara'a, ale nie to się liczy w tym filmie.



Najistotniejszy jest klimat retro rysunków, który pojawia się wraz z postaciami z lat pięćdziesiątych. Mówiącymi z akcentem i wyrażeniami dość archaicznymi. Ubrani i uczesani zachowują się również tak jak przystało na lata pięćdziesiąte. W scenie tytułowej w sepii rozpoznamy wiele autentycznych postaci, w tym tak "niszowe" jak Django Reinhardt.

Glen Gould pojawia się na moment. Nawet animowany... klasa. :D







Film jest niezwykle interesujący i wart obejżenia choćby po to by odpocząć trochę od zbyt głośnej stylityki takich filmów jak Shrek czy Potwory i spółka.

poniedziałek, sierpnia 01, 2005

Destroy all monsters 



Godzilla - Destroy all monsters (1969)

Katsuo: "Hold on a minute, that's a UFO out there."

Dziś na tapecie jeden ze wspaniale beznadziejnych filmów.

Destroy all monsters!
Godzilla sterowana przez kosmitów? Czy to możliwe? A jednak. Katsuo właśnie ich namierzył.

Nie ma co chłopaki mają świetne wdzianka. Dziś już takich nie robią, a szkoda. Taka estetyka zrobiłaby furore!